WIELKOPOSTNE ZAMYŚLENIA - ORATORIUM JÓZEFA HAYDNA

Miechowski koncert zatytułowany WIELKANOCNE ZAMYŚLENIA - ORATORIUM Siedem ostatnich słów Chrystusa na krzyżu skomponowane przez Józefa Haydna, wykonały artystki z zespołu smyczkowego ARCHI, w składzie: 

Anna Hara-Pióro – skrzypce
Bogusława Ziegelheim – skrzypce
Grażyna Piechowska – altówka
Agata Sanchez Martos – wiolonczela


Dramaturgię słów wypowiedzianych przez Chrystusa na krzyżu, w artystycznym przekazie wyraził aktor Krzysztof Górecki, który ten niezwykle smutny nastrój poszerzył fragmentami (o V i XVI rozdział) utworu Anhelli Juliusza Słowackiego.

Koncert odbył się 25 marca 2015 r., a uczestniczyło w nim 68 osób wypełniających Galerię "U Jaksy" w zadawalającej frekfencji. To ambitne wydarzenie z gatunku kultury wysokiej wpisało sie w klimat wielkopostnych nastrojów, które w Miechowie są szczególnie wyraziste ze względu na wielowiekowe tradycje wprowadzone niegdyś przez Bożogrobców, a obecnie kultywowane  przez instytucje kościelne i świeckie, jako najwyższe wartości duchowe.


Józef Haydn (1732-1809) obok Wolfganga Amadeusza Mozarta i Ludwiga van Bethovena jest najstarszym spośród trzech najbardziej znanych klasyków wiedeńskich. Jego muzykę cechuje niezwykła nastrojowość i zmienność tonacji. Różnorodność muzyczna sprawiła, że Haydn uznawany był za artystę awangardowego swojego okresu. Jego twórczość zapowiadała nadejście nowego nurtu w muzyce klasycznej – romantyzmu.

Oratorium Siedem ostatnich słów Chrystusa na krzyżu skomponowane przez Józefa Haydna w 1786 roku jest jednym z najpopularniejszych jego dzieł. Kompozycja składa się z cyklu siedmiu sonat instrumentalnych. Każdą z sonat zapowiada tekst zaczerpnięty z Ewangelii - słowa Chrystusa wypowiedziane przed śmiercią. Oratorium Siedem ostatnich słów Chrystusa na krzyżu to jedna z najbardziej uduchowionych i subtelnych kompozycji Haydna, to muzyczna proklamacja wielkiej wiary w Boga, wzniosła i niezwykle emocjonalna.



ANHELLI. Juliusz Słowacki

ROZDZIAŁ V.


 I tak odbywali Szaman z Anhellim wędrówkę po ziemi smutnéj i po gościńcach pustych i pod szumiącemi lasami Syberyi; spotykając ludzi cierpiących i pocieszając ich.

 A oto jednego wieczora przechodzili około cichéj i stojącéj wody, nad którą rosło kilka wierzb lamentujących i mało sosen.

 A Szaman ujrzawszy wyskakujące rybki ku zorzy wieczornéj rzekł: oto widzisz tę płotkę co przeleciała przez powietrze i znów utonęła.

 A teraz opowiada siostrom swoim na dnie że zobaczyła niebo i opowiada o niebie różne rzeczy i s tego ma sławę między inszemi rybkami.

 Słuchając więc powieści o niebiosach zapłyną do sieci i jutro będą przedawane na rynku.

 Nie jestże to nauka dla ludzi, i dla tych którzy za ludźmi rozpowiadającemi o Bogu i o niebiosach wędrują girlandami a tak dają się ułowić sieciom ludzkim i przedawani są.

 A chorobą zgubną mówię: jest melancholija i zamyślenie się zbytnie o rzeczach duszy.

 Dwie są bowiem melancholije: jedna jest z mocy, druga ze słabości; pierwsza jest skrzydłami ludzi wysokich, druga kamieniem ludzi topiących się.

 Mówię ci o tém; albowiem poddajesz się smutkowi i tracisz nadzieję.

 Tak mówiąc nadeszli na gromadę Sybirców którzy łowili ryby w jeziorze. A rybacy owi spostrzegłszy Szamana przybiegli ku niemu mówiąc: Królu nasz! opuściłeś nas dla ludzi obcych i smutni jesteśmy nie widząc ciebie między nami.

 Zostań przez tę noc a zastawiémy wieczerzę i pościelemy ci łoże w łodzi.

 Usiadł więc Szaman na ziemi a kobiety i dzieci rybaków otoczyły go i zadawały mu różne pytania na które Szaman odpowiadał z uśmiechem, bo były błahe.

 Lecz po wieczerzy gdy wstał xiężyc i rozciągnął swoje światło po gładkiéj wodzie, jakoby gościniec złoty ku południowi:

 Kobiety i dzieci zaczęły gadać smutniéj, mówiąc: oto opuściłeś nas! i nie robisz więcéj cudów między nami.

 Więc zaczęliśmy wątpić o rzeczach wiary, i wątpiémy nawet czy jest w nas jaka dusza.

 Na to Szaman uśmiechnąwszy się rzekł: chcecież abym duszę pokazał oczom waszym?

 A wszystkie dzieci i kobiety zawołały zgodnie: chcemy! uczyń to!

 Obróciwszy się więc Szaman do Anhellego rzekł: cóż uczynię z tą zgrają kawek? Chceszli abym ciebie uśpił i duszę twoją wywoławszy z ciała pokazał ją tym ludziom.

 Anhelli odpowiedział mu: czyń jak ci się podoba, jestem w twojéj mocy.

 Przywoławszy więc Szaman jedne dzieciątko z gromady, posadził je na piersiach Anhellemu, który się był położył jak do snu, i rzekł do owego dzieciątka:

 Oto połóż twe rączki na czole tego młodzieńca i zawołaj go trzy razy imieniem Anhelli!

 I stało się że na dziecka wołanie wyszedł z Anhellego duch mający postać piękną i barwy rozmaite i skrzydła białe na ramionach.

 A ujrzawszy się wolnym poszedł ów Anioł na wodę i po słupie światłości xiężycowéj odchodził na południe.

 Gdy więc już był daleko i na środku stawu rozkazał Szaman owéj dziecinie zawołać duszę aby wróciła.

 I obejrzał się duch jasny na wołanie dziecka i powracał leniwo po złotéj fali wlekąc po niéj końce skrzydeł obwisłych ze smutku.

 A gdy mu rozkazał Szaman wstąpić w ciało człowieka, jęknął jak harfa rozbita i wzdrygnął się; lecz posłuchał.

 A zbudziwszy się Anhelli, usiadł i zapytał co się z nim stało?

 Odpowiedzieli mu rybacy: Panie! widzieliśmy duszę twoję i prosiemy cię bądź królem naszym! albowiem nie w takiéj jasności ubrani są królowie Chińscy, jak dusza która jest z twego ciała.

 A nie widzieliśmy nic jaśniejszego na ziemi oprócz słońca; i nic jaśniéj migającego oprócz gwiazd które są różowe i sine.

 Skrzydeł takich nie mają łabędzie przelatujące w maju przez ziemię naszą.

 A nawet uczuliśmy woń; jakby woń tysiąca kwiatów i zapach konwalii.

 Słysząc o tém Anhelli obrócił się do Szamana i rzekł: prawdaż to jest? a Szaman rzekł: prawda—opętanyś jest przez Anioła.

 Cóż więc zapytał Anhelli uczyniła dusza moja będąc wolną? powiedz, bo niepamiętam.

 Odpowiedział mu Szaman: oto poszła po tym gościńcu złotym co jest na wodzie od xiężyca i uciekała w tamtą stronę jak człowiek co się spieszy.

 A na te słowa spuścił głowę Anhelli i zamyśliwszy się zaczął płakać mówiąc: oto chciała powrócić do ojczyzny.




ROZDZIAŁ XVI

A zostawszy sam Anhelli, zawołał smutnym głosem: więc koniec już!

Cóż robiłem na ziemi? Byłże to sen?

A gdy rozmyślał Anhelli o tajemnicach przyszłych, zaczerwieniło się niebo i wybuchnęło wspaniałe słońce; a stanąwszy na kręgu ziemskim, nie podniosło się, czerwone jak ogień.

Korzystały z dnia krótkiego ptaki niebieskie i białe mewy, którym Bóg uciekać kazał przed ciemnością, i wielkiemi tłumami leciały jęcząc.

Więc spojrzał na nie Anhelli i zawołał: Gdzie wy lecicie, o mewy?

I zdawało mu się, że w jęku ptaków usłyszał głos odpowiadający mu: Lecimy do ojczyzny twojej!

Czy każesz nam pozdrowić kogo? czy usiadłszy nad jakim miłym domem zapiać w nocy pieśń nieszczęścia?

Aby się obudziła matka twoja, lub który z krewnych twoich, i zaczęli płakać w ciemności z przerażenia:

Myśląc o synie, którego pożarła kraina grobowcowa, i o bracie, którego pochłonęło nieszczęście.

Taki był głos ptaków, i rozkruszyło się serce w Anhellim, i upadł.

A słońce utonęło pod ziemią, i tylko jeszcze najwyżéj lecące ptaki świetniały na szafirowem niebie, jak róż białych girlandy ulatujące ku południowi.

Anhelli był umarły.
  • ORGANIZATOR:

  • PATRONAT:

  •  

  • PARTNERZY:

  •